178047.fb2
Pamiętasz? Najpierw słychać strzały.
Kręci się pusta taśma bagażowa.
Napisy na ekranach kierują pasażerów do miejsca odbioru walizek.
Nad głowami tłumu rozlega się wezwanie:
– Pan Singh, pan J. Singh proszony jest do telefonu w informacji.
Ruchome schody wyrzucają nowy ładunek ludzi i hałas w hali jeszcze wzrasta. Poszczególne głosy giną w ogólnym szumie. Co chwila z sykiem otwierają się automatyczne drzwi, a wtedy ryk samolotów zagłusza wszystko.
Kamera, którą trzyma kobieta, odnajduje mężczyznę w spodniach khaki i sportowej wełnianej kurtce w kratę. Stoi dokładnie tam, gdzie powiedział. Jest wyższy niż otaczający go ludzie. Jego jasne gęste włosy są niezbyt długie, ledwie sięgają kołnierza. Wyprostowaną prawą rękę przyciska do boku. Wie, że kobieta go filmuje, ale nie patrzy w stronę obiektywu.
Kamera towarzyszy mu przez całą minutę. Gdy Geraldo potem zmierzy czas, okaże się, że trwało to pięćdziesiąt dziewięć sekund i dwadzieścia osiem setnych.
Wreszcie mężczyzna coś dostrzega. Jego twarz, do tej pory obojętna, rozjaśnia się, oczy rozszerzają. Kobieta podąża za jego wzrokiem, kamera zastyga wycelowana w dolne stopnie ruchomych schodów.
Mokasyny na płaskim obcasie. Spłowiałe dżinsy. Długie szczupłe nogi.
Następny stopień.
Brązowe półbuty, porządne sztruksowe spodnie, ładne skarpetki.
Kamera przesuwa się wyżej, na twarze. Kobieta jest znacznie młodsza od swojego towarzysza, ma może dwadzieścia lat, on zaś co najmniej pięćdziesiąt. Wydają się szczęśliwi, uśmiechają się. Ten głośniejszy dźwięk na taśmie to chyba radosny śmiech. Oboje mają torby przewieszone przez ramię.
Kobieta chwyta mężczyznę za rękaw i zerka na monitor.
Mężczyzna w spodniach khaki już wie, gdzie się skierują. Spokojnie rusza, żeby zaczekać na nich przy taśmie bagażowej numer trzy.
Kamera podąża za nim, a potem zamiera. Obraz się rozmywa, ale ostrość zaraz wraca. Mężczyzna nadal trzyma prawą rękę sztywno przy boku.
Taśma bagażowa z jękiem budzi się do życia. Podróżni przerywają rozmowy, jednak z ciemnej czeluści wysuwa się najpierw tylko wstęga z nierdzewnej stali.
Mężczyzna stoi nieruchomo. Jest spokojny. Obiektyw przesuwa się na wypadające z otworu torby i walizki. Chwilę szorują po stali, ale zaraz hamują na gumowych zderzakach.
Starszy mężczyzna w sztruksach i młoda kobieta w dżinsach podchodzą do taśmy. Przez chwilę wypełniają cały kadr. Kamera przeskakuje na mężczyznę w khaki. Jego lewa ręka wślizguje się pod kurtkę.
Podchodzi do taśmy. Dwa kroki: nie za blisko, nie za daleko.
Wokół bagaży kłębi się tłum. Pasażerowie się przepychają, wszystkie oczy skierowane są na walizki i torby.
Ręka mężczyzny wysuwa się spod kurtki. Błysk metalu.
Jeszcze jeden krok. I jeszcze jeden.
Nagle kadr wypełnia kobieta w czerwonym płaszczu. Przez kilka długich sekund kamera rejestruje tylko czerwień.
Bang, bang.
Dwa strzały. Wyraźnie je słychać na ścieżce dźwiękowej. Tego odgłosu z niczym nie można pomylić.
Czerwony płaszcz znika z kadru.
Kamera podskakuje – najpierw za wysoko, ale zaraz się obniża – usiłując zlokalizować strzelca. Ludzie padają na podłogę. Przez chwilę jest cicho: sekunda wypełniona nadzieją, że jednak nic się nie stało. A potem powietrze wypełniają krzyki.
Kobieta w czerwonym płaszczu leży u stóp strzelca, wpatrując się w jego lewą rękę. Cichym, żałosnym głosem wyśpiewuje jak modlitwę:
– O, Boże, on ma pistolet. O Boże, Boże, on ma pistolet.
Mężczyzna w sztruksowych spodniach pada na taśmę bagażową. Głową uderza w walizkę samsonite. Leży na boku. Patrzy prosto w obiektyw. Na jego białej koszulce polo widać dwie ciemne plamy, jedna na brzuchu, drugą na ramieniu. Wydają się za małe jak na ciężkie rany. Nie większe niż dziesięciocentówki.
Na jego twarzy maluje się szok, nie ból.
Jego towarzyszka odwraca się do strzelca. Włosy w kolorze bursztynu ma przełożone przez jedno ramię, przekrzywione ciemne okulary zrzuca na podłogę.
Zbliżenie. Kamera rejestruje determinację w jej niebieskich oczach. Nie cofnie się przed niebezpieczeństwem. Staje przed rannym i rozpościera ręce, jakby chciała go osłonić. Stoi naprzeciwko strzelca, wyzywa go wzrokiem. Chce, żeby to ją dosięgła następna kula.
Ma to wypisane na twarzy. Mówią to jej oczy.
Chce, żeby to ją dosięgła następna kula.
Mężczyzna wie o tym, jego palec zaciska się na spuście, ale nie jest w stanie strzelić.
Nie może jej zabić. Nie przyszedł tu po to, żeby ją zabić.
Taśma bagażowa nie przestaje się obracać.
W kadrze pojawia się nagle młody mężczyzna w koszulce z nadrukiem Buldogów z Uniwersytetu Georgii. Skacze na zamachowca, uderza go i wytrąca mu z ręki pistolet.
Taśma nadal się kręci.
Kobieta trzyma głowę mężczyzny na kolanach, całuje jego twarz, szepce:
– Tato, kocham cię, kocham.