174928.fb2 Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 4

Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 4

ROZDZIAŁ II

Na widełkach ponad specjalnie podświetlonym stołem, wisiał mikrofon, na którym leżała mapa.

– Tu kapitan. Gotowość bojowa! – Powtarzam: gotowość bojowa! To nie są ćwiczenia. Utrzymujcie ze mną stały kontakt.

Kapitan padał mikrofon Aldridge’owi, wszedł po stopniach na podwyższenie, gdzie stał jego fotel.

Okrążały ich dwa sowieckie okręty podwodne klasy Island. Jeden z nich próbował nawiązać z nimi łączność na częstotliwości używanej w nagłych wypadkach. Sowieci używali specjalnego szyfru, którego obecna załoga “Archangielska” nie mogła odczytać.

Jason Darkwood zacisnął palce na miękkich poręczach fotela dowódcy.

– Zdaje się, że wpadliśmy, sir – powiedział kapral Lannigan, spoglądając znad pulpitu radarowego.

– Chcę, żebyś wiedział, iż jestem zadowolony z twojej asysty, Lannigan. Bądź cały czas w gotowości.

Lannigan nie był specjalistą od hydrolokacji, ale Darkwood darzył tego młodzieńca zaufaniem. Wiedział, że może mu ze spokojem powierzyć stanowisko na mostku kapitańskim, przeznaczone tylko dla oficerów Korpusu Dowódczego lub nielicznych członków załogi.

Kapitan Aldridge, pełniący na okręcie Darkwooda obowiązki oficera wykonawczego, dotknął rany na lewym ramieniu i odwrócił się od pulpitu, pytając:

– Tak więc capnęli nas?

– Co z Rourke’em? – Darkwood wstał, ignorując pytanie, które uznał za retoryczne.

Jednakże pytanie Aldridge’a nie było retoryczne. Pomimo sztormu na powierzchni morza i okrążenia przez dwie wrogie jednostki można było jakoś wyjść z opresji.

– Sam, idź na stanowisko odpalania torped!

– Tak jest! – Aldridge skinął głową i odszedł od stołu z mapą.

Darkwood stał w miejscu, zastanawiając się nad reakcją podwładnego.

– Marynarzu Eubanks – zwrócił się wreszcie do mechanika. – Czy poradzisz sobie z tym, synu? Będziemy musieli płynąć tak szybko, jak to tylko możliwe.

– Myślę, że tak, sir! Wszystko przygotowałem już wcześniej.

– Bardzo dobrze! – Kapitan pokiwał głową.

Wskaźniki diodowe pokazywały krzyżujące się trajektorie ruchu dwóch wrogich łodzi podwodnych. Czas upływał. “Archangielsk” płynął wciąż w takiej samej odległości od nieprzyjaciół. Sytuacja mogłaby się zmienić, gdyby któryś z okrętów nagle zwiększył szybkość.

– Siłownia! Stan reaktorów?

– Oba reaktory gotowe. Jedynie po stronie sterburty występują małe wahania ciśnienia.

– Zajmij się tym. Będę potrzebował pełnej mocy. Uzbrojenie!

– Tak jest! – odburknął Aldridge.

– Biegnij i sprawdź wyrzutnie torpedowe na rufie oraz na dziobie. Upewnij się, czy wszystkie są załadowane i gotowe do odpalenia. Zameldujesz mi stan ładunków.

– Tak jest!

Darkwood zmrużył oczy, obserwując ekran na pulpicie nawigacyjnym. Mógł na nim wyodrębnić zbliżające się, niezgrabne sylwetki dwóch łodzi podwodnych. Celowo unikał jakichkolwiek podejrzanych manewrów, aby nie przyspieszać tego, co było nieuniknione.

– Lannigan! Zorientuj się w łączności między nimi.

– Tak jest, sir.

Lannigan był ambitnym, młodym człowiekiem, marzącym o szlifach oficera i, jeśliby postępował jak dotychczas, miał spore szansę na promocję. Zważywszy stałą fluktuację kadr na Mid-Wake oraz nieustające walki, zawsze było zapotrzebowanie na dobrych oficerów, zdolnych i ambitnych. Jeśli wojna rozprzestrzeni się na ląd, będzie ich potrzeba jeszcze więcej. Była to dość ponura perspektywa.

– Utrzymują między sobą ciszę radiową, ale w tej chwili odbieramy osobiste wezwanie dla komandora Stakanowa, aby dał im odpowiedź, sir.

– Zawsze możemy powiedzieć im, że obecnie komandor prowadzi odprawę oficerów. Tak przypuszczam – powiedział półszeptem Darkwood.

Jego wzrok przykuły dwie, zbliżające się do siebie linie, biegnące przez ekran. Dwie łodzie podwodne klasy “Island”, z którymi zapewne przyjdzie mu stoczyć bitwę. A gdzieś tam, na powierzchni, w sztormie, doktor Rourke wraz ze swym przyjacielem Rubensteinem najprawdopodobniej nie mogli nic zrobić. O ile w ogóle jeszcze żyli. Z pokładowego komputera okrętu “Reagan” kapitan uzyskał wszelkie dane dotyczące śmigłowców. Z tego, co w nich znalazł, wynikało, że w takich warunkach śmigłowiec miał raczej nikłe szansę na utrzymanie się w powietrzu.

Dwie linie zbiegły się coraz bardziej.

– Daj mi na komputer obraz dziobu i rufy – rozkazał Darkwood.

Na monitorze widać było niezbyt silne, lecz dość wyraźne rozbłyski świateł pozycyjnych rufy i dziobu.

– Pełna gotowość bojowa – poinformował Sam.

– Utrzymywać ją aż do odwołania – polecił.

Za ich kilwaterem było otwarte morze. Wszystko wskazywało na to, że dwa okręty podwodne planowały zablokować ewentualny odwrót “Archangielska”. Pomimo to miał on jeszcze możliwość manewru.

– Lannigan! Spróbuj przebić się poprzez ich częstotliwość i sprawdź, czy poza normalnym zasięgiem jest jakaś transmisja ponad nami.

Darkwood czuł, że w pobliżu przyczaiła się jeszcze jedna łódź sowiecka. Obserwując na ekranie radarowym manewry dwóch okrętów, zorientował się, że chcą one skierować “Archangielsk” wprost na trzecią jednostkę. Z tej sytuacji musiało być jakieś wyjście! Nie miał zamiaru dać się okrążyć i zatopić. Taką ewentualność stanowczo wykluczał.

T.J. Sebastian pochylił się w kapitańskim fotelu.

– Łączność, czy macie coś z “Archangielska”? Porucznik Mott odwrócił się od pulpitu.

– Absolutnie nic, panie Sebastian. Ciągle te same sygnały z łodzi do łodzi. Połączenie charakterystyczne dla okrętów klasy “Island”, ale jest ono bardzo nieregularne i nadawane kodem bojowym. Powtarzają się prośby o osobistą rozmowę z komandorem Stakanowem z “Archangielska”.

– Bardzo dobrze, poruczniku. Informujcie mnie o każdym nowym sygnale.

Sebastian zwrócił się do stanowiska bojowego:

– Porucznik Walenski! Stan wyrzutni torpedowej.

– Stan wyrzutni dziobowych: pierwsza, druga, trzecia i czwarta, uzbrojone w samonaprowadzające silne ładunki wybuchowe, sir. Rufowe wyrzutnie torpedowe: pierwsza, druga, trzecia i czwarta, również tak samo uzbrojone, sir.

– Bardzo dobrze, pani porucznik.

Wstał i zszedł z podwyższenia, na którym stał kapitański fotel. Przeszedł na główny pokład stanowiska dowodzenia. Było tam pełno migocących lampek kontrolnych. Przez moment analizował jarzące się diodami kursy dwóch wrogich okrętów podwodnych i kurs trzeciego, na którego spotkanie najwyraźniej zmierzały dwa poprzednie, a którym był właśnie “Archangielsk” dowodzony przez Jasona Darkwooda.

Zastanawiał się przez chwilę, po czym podniósł mikrofon wewnętrznego węzła łączności i powiedział:

– Tu kapitan Sebastian! Uwaga, uwaga! Alarm bojowy! Powtarzam: alarm bojowy! To nie są ćwiczenia!

Zawyła syrena. Sebastian odłożył mikrofon na miejsce.

– Łączność, czy jest coś nowego?

– Nie, sir. Same zakłócenia.

– Sonar! Ciągle wyłapujesz widmo? Podporucznik Kelly, nie podnosząc wzroku znad urządzenia, odpowiedziała:

– Cały czas, sir. Tak jak pan mówi, to może być tylko widmo.

– A jednak wydaje mi się to mało prawdopodobne – powiedział Sebastian, obserwując na ekranie krzyżujące się linie. Pułapka zamykała się. Było to widoczne jak na dłoni. Jednakże “Reagan”, chcąc przyjść “Archangielskowi” z pomocą, musiał zachować ostrożność, gdyż zbyt łatwo mógłby sam wpaść w potrzask.