174928.fb2 Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 35

Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 35

ROZDZIAŁ XXXIII

Nadajnik radiowy był gotów. Wstawili go do pokoju znajdującego się na najwyższej kondygnacji pałacu prezydenckiego. Tutaj umieścili też rannych.

W swoich rozważaniach Michael starał się wziąć pod uwagę wszystkie możliwości działania. Po pierwsze, na pewno brawurowy atak islandzkich policjantów, którzy rzeczywiście splunęli śmierci w twarz, musiał pokrzyżować plany dowódcy sił okupacyjnych. Z kolei oddziały KGB, jak zwykle, wolały uniknąć akcji na własną rękę. Ponadto żaden gwardzista nie miał ochoty iść w pierwszym szeregu na pałac prezydencki. Należało domniemywać, że niewątpliwie wydano rozkaz ochrony pani Jokli, jako zakładnika przydatnego przy wymianie za innych liderów opozycji islandzkiej lub na ich sprzymierzeńców. Dlatego Sowieci nie mieli zamiaru używać broni palnej. Tak więc, dopóki żyła pani Jokli, dopóty istniały możliwości wyjścia z impasu. Sowieci potrzebowali jej żywej.

W powietrzu wyczuwało się gaz. Rosjanie nie byli specjalistami od broni chemicznej. Jednak jedyny gaz bojowy, jakiego używali był tym samym, którego używał Karamazow podczas nieudanej próby zamachu w Podziemnym Mieście. Gaz ten działał głównie na mężczyzn, zmieniając ich w morderczych maniaków, atakujących siebie nawzajem, a zwłaszcza kobiety. Pani Jokli mogła więc znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie. Użycie tego gazu oznaczało dla niej pewną śmierć.

Zbliżał się moment rozstrzygnięcia.

– Co z nadajnikiem? – zapytał Michael, zaglądając przez ramię jedynemu znajdującemu się wśród nich naukowcowi – inżynierowi, pani Jokli, pracującej teraz z małą lutownicą w ręku.

– Już prawie gotowy. Mam nadzieję, że jego częstotliwość będzie właściwa.

– Ja też – uśmiechnął się do niej. Poruszał co chwilę lewą dłonią dla sprawdzenia, czy będzie w stanie utrzymać w niej jakąkolwiek broń.

Pokój, w którym przebywali, był usytuowany w górnej części pałacu. Znajdowały się w nim tylko dwa okna. Stoły i drzwi, wyrwane z zawiasów, ustawiono przy nich, by nikt nie mógł zajrzeć do środka. Pani Jokli pracowała przy bardzo słabym świetle. Dopływ prądu do pałacu prezydenckiego został odcięty już parę dni wcześniej. W suterynie stał stary rower i Michaelowi udało się zamienić go na skromny generator. Lecz czy to wystarczy? Dowie się tego dopiero wówczas, kiedy przybędzie pomoc. Ewentualny rajd niemieckich komandosów był jednak bardzo ryzykowny.

Nie można tracić nadziei.