174928.fb2
– Muszę to zrobić, tato.
To wszystko, co miała do powiedzenia. Pocałowała go i pobiegła. Powiedział jej, że Paul wkrótce dołączy do nich, skoro tylko ukryje helikopter. Wspomniał jej o matce, o tym, że jest bezpieczna z pułkownikiem Mannem w drodze do bazy “Eden” w Georgii. Napomknął również o Michaelu i Marii, która powinna być razem z nimi.
Annie poinformowała go natychmiast, że Otto Hemmerschmidt czuje się dobrze, i dodała:
– Natalia nie będzie taka, jak przedtem, albo straci zupełnie kontakt z rzeczywistością i zabije kogoś lub siebie. Nie ma innego wyjścia.
– Mogłabyś…
Chciał powiedzieć, że mogłaby jakoś zapobiec trwałym zmianom w mózgu Natalii, ale nie zdążył. Annie już wybiegła z pokoju. Doktor nadal czuł na policzku pocałunek córki. Przypomniał sobie obcasy jej butów, które wydały mu się nagle śmiesznie wysokie. Jego dziecko. Kobieta. Bardzo odważna kobieta.
John przygryzł cygaro. Spojrzał na Jasona Darkwooda.
– Czy wszystko gotowe do spotkania?
– Tak, doktorze. Aha! Przyprowadzę tam również doktor Barrow. Słyszałem od Sebastiana, że pańska córka i Marggie zostały dobrymi przyjaciółkami podczas wspólnej żeglugi na pokładzie “Reagana”. Zapewne będzie się ona opiekowała pańską córką.
John Rourke tylko skinął głową, po czym zapalił trzymane w ustach cygaro i z lubością zaciągnął się dymem.
– Miło znów pana widzieć, doktorze.
– Panie prezydencie…
Jacob Fellows wskazał ręką ludzi stojących obok niego.
– Zna pan admirała Ranna i generała Gonzaleza?
– Spotkaliśmy się już.
Prezydent państwa, które było teraz jedynym spadkobiercą Stanów Zjednoczonych, wskazał miejsce przy okrągłym konferencyjnym stole, a następnie usiadł w swoim fotelu. Admirał Rahn i dowódca komandosów, generał Gonzalez, zajęli fotele po obu stronach Fellowsa. John był mile zaskoczony, widząc przy stole Jasona Darkwooda, T.J. Sebastiana i Sama Aldridge’a.
Drzwi do sali konferencyjnej otworzyły się. Widoczna na zewnątrz straż prezentowała broń przed mężczyzną w pomiętym garniturze.
– Proszę mi wybaczyć spóźnienie, panie prezydencie. Panowie…
– Doktorze Rourke, pozwoli pan sobie przedstawić najznakomitszego naukowca Mid-Wake, Clintona Milforda.
Rourke wstał. Zauważył, że naukowiec nie jest zbyt wysoki. Milford podniósł okulary w górę ruchem, który przypomniał Johnowi stary gest Paula Rubensteina z czasów przed snem narkotycznym.
– To zaszczyt pana poznać, doktorze Milford.
– Cała przyjemność po mojej stronie, doktorze Rourke, tylko po mojej, sir!
Milford zajął miejsce obok Rourke’a, który także usiadł. Jacob Fellows chrząknął i zaczął mówić:
– Musimy przedyskutować z panem, doktorze, wiele kwestii. Nasze spotkanie może mieć bardzo duże znaczenie. Ustalenia, jakie poczynimy, mogą zaważyć w wielu sprawach. – Fellows nie potrafił być lakoniczny, ale mimo to, jak na polityka, wydawał się całkiem sympatyczny. – Wydarzenia, które miały miejsce w ostatnich dniach to totalne niepowodzenie naszej operacji. Śmierć wielu osób z personelu, znany panu incydent nuklearny, wszystko zmierza do wojny na niewyobrażalną skalę. Konieczne wydaje się zawarcie sojuszu z siłami na powierzchni globu. Nie chodzi tu o układ oparty na wzajemnej sympatii, jaki zaistniał w momencie, kiedy spotkaliśmy się z panem po raz pierwszy, lecz o przymierze zawarte z przyczyn racjonalnych. Wydaje się to teraz bardziej konieczne niż kiedykolwiek. Również zawarcie podobnego przymierza między siłami sowieckimi wydaje się wysoce prawdopodobne. Czy zgadza się pan z tym, panie Rourke? – Prezydent spojrzał na Johna.
Ten strzepnął do popielniczki popiół z cygara.
– Siły na i pod powierzchnią po obu stronach nie mają innego wyboru jak tylko przymierze. Antonowicz z pewnością zostanie zwierzchnikiem armii, dowodzonych niegdyś przez Władimira Karamazowa, i potrzebuje militarnego wsparcia. Nasi wrogowie mogą mu go udzielić. Jednakże nie sądzę, by Antonowicz był głupcem i wystrzelił wszystkie swoje rakiety z głowicami nuklearnymi bez uprzedniego przemyślenia całej sprawy. Wasi przeciwnicy mogą być nieświadomi kruchości atmosfery, pewne jest jednak, że lądowi Sowieci mają przewagę. I właśnie biorąc ten fakt pod uwagę, sojusz między państwami sowieckimi mógłby być dla nas korzystny. Antonowicz nie wydaje się człowiekiem lekkomyślnym. Karamazow taki był. I w tym możemy upatrywać pewną szansę. A póki co – kontynuował – wasi wrogowie zakładają instalacje podobne do tych, które przypadkowo odkryliśmy na wyspie i będzie tylko kwestią czasu, kiedy użyją celowo czy przez przypadek, tak jak to miało miejsce zaledwie parę godzin temu. – Czuł się bardzo zmęczony i odczuwał potrzebę snu. – Tak więc sojusz między wami a siłami Nowych Niemiec, mieszkańcami wyspy Lydveldid, Pierwszym Miastem i załogą “Edenu” jest nieunikniony. Nieunikniony, panie prezydencie. Ale jest też kilka problemów, które powinien pan przewidzieć. – Przerwał na chwilę, by zaczerpnąć tchu.
– Dowódca bazy “Eden”, Christopher Dodd, nie będzie chciał współpracować. To jego sprawa. Nie ma czasu, aby doszukiwać się przyczyny. Niemniej jednak większość załogi “Eden” poprze taki sojusz. Tak więc komandor nie będzie miał innego wyjścia, jak przyjąć go również. Lecz nadal twierdzę, że Doddowi nie można ufać. Rządowi Nowych Niemiec – ciągnął – można zaufać bez zastrzeżeń. Ale są pewne komplikacje. Niektóre fakty, które wyszły ostatnio na jaw, świadczą wyraźnie, że rozwiązany nie tak dawno ruch nazistowski może być nadal aktywny i może zniszczyć młodą jeszcze demokrację, wprowadzoną tam przez Dietera Berna. Gdyby nowy rząd został obalony i powróciłby stary reżim, sytuacja stałaby się niewesoła. Abstrahując od oczywistych problemów, związanych z reżimem nazistowskim, Niemcy są w posiadaniu niezbyt zaawansowanej technologii nuklearnej. Jednakże mają również spory personel naukowy, wiele światłych umysłów, których prace bardzo szybko posuwają się do przodu.
– A Chińczycy? – zapytał Fellows, podpierając twarz rozwartą dłonią i pochylając się lekko nad stołem.
– Nie mają przewagi ani na morzu, ani w powietrzu, a ich armia opiera się głównie na piechocie i częściowo na konnicy.
– Zdumiewające! – wykrzyknął doktor Milford. Rourke spojrzał na niego, nic nie mówiąc.
– A ich rząd? – naciskał Fellows.
– Rządowi Pierwszego Miasta można zaufać. Pomijając wszystkich potencjalnych sprzymierzeńców, oni sami posiadają wystarczającą przewagę, aby wejść w układ z podwodnymi Sowietami. Islandczycy? Jeśli Islandia przetrwa inwazję, która jest już nieunikniona, mieszkańcy wyspy nie mają ani wojska, ani przydatnej technologii. Jednakże są to dobrzy ludzie i bez względu na ich ilość można liczyć na ich pomoc. Poza tym na terenie Europy znajdują się jeszcze dzikie plemiona, ludzie prymitywni. Są to potomkowie społeczności francuskiej, która przetrwała wojnę. Jednak wyszli oni na powierzchnię zbyt wcześnie. Długo żyli w prymitywnych warunkach. Prawie wszyscy są analfabetami. To ludzie prymitywni, ale – są tacy jak my. I mają te same nadzieje, chociaż trochę inaczej je wyrażają. Militarnie się nie liczą, ale musimy włączyć ich do koalicji, gdyż nie ma dla nich innej szansy przetrwania. Drugie Miasto chińskie – Rourke powoli zbliżał się do końca swego wywodu – w zasadzie nie istnieje. Ci, co przetrwali, egzystują w dość licznych grupach. Z kim zechcą się sprzymierzyć, tego nikt nie wie. Nikogo z nas nie tolerują. I przypuszczalnie gdzieś istnieje jeszcze tak zwane Trzecie Miasto. Może to tylko legenda, ale większość legend opiera się na jakichś realiach.
– I wierzy pan, że siły pod dowództwem tego… – tu Fellows zajrzał do notatek, leżących na wypolerowanym drewnianym blacie stołu. -… Antonowicza. On prawdopodobnie połączy swoje siły z armią Podziemnego Miasta?
– Wszystkie raporty wywiadu na to wskazują, panie prezydencie. To oznacza, jeśli jest zgodne z prawdą, że siły sowieckie na powierzchni posiadają dobrze zorganizowaną bazę technologiczną, pełne zaplecze produkcyjne i znaczne rezerwy siły roboczej. Połączone siły Nowych Niemiec i Pierwszego Miasta mógłby bez trudności przezwyciężyć liczebnie Sowietów w stosunku trzy do jednego, lub nawet bardziej.
– Czy mogę coś powiedzieć, sir? – wtrącił generał Gonzalez.
– Oczywiście, generale.
Gonzalez wstał, chwilę spoglądał na Rourke’a, a następnie powiedział:
– Widział pan naszą operację na lądzie. To było okropne. Ale była ona przeprowadzona najlepiej, jak tylko było można. Niestety nie wiedziałem, na ile komandosi są w stanie współpracować podczas dłuższego okresu działań lądowych.
Rourke zaciągnął się cygarem.
– Michael powiedział mi, że wasi ludzie spisali się doskonale. Michael to mój syn. Walczył u boku porucznika Jamesa, oficera ochrony na okręcie “Wayne”.
– Michael jest dobrym komandosem. Okręty “Wayne” i “Reagan” to świetne jednostki. Lecz większość oddziałów pod moim dowództwem nie nabyła jeszcze, niestety, doświadczenia w walkach na powierzchni.
– Ale pan ma pod swoją komendą wielu zdolnych ludzi, generale Gonzalez – odrzekł Rourke, spoglądając na Aldridge’a. – Walczyłem już, mając pod sobą żołnierzy Sił Specjalnych, oddziałów SEAL i wielu innych formacji. Było to pięć wieków temu. Ćwiczyłem ich. Ludzie tacy jak kapitan Aldridge nie znają strachu.
– Dziękuję, doktorze – skinął głową Sam, patrząc nieruchomo przed siebie.
– Chodzi mi o to – odezwał się Gonzalez – że my potrzebujemy czasu, aby zebrać siły. Przynajmniej te najbardziej niezbędne.
– Ale pan nie może zyskać na czasie z tymi ludźmi, których pan już ma – rzekł Rourke.
Gonzalez usiadł. Nie wyglądał na zadowolonego.
– Proszę się tak nie spieszyć, doktorze – odezwał się Fellows. – Gdyby znalazł się pan na moim miejscu i był w takiej sytuacji, jaka jest w tej chwili, to jakie rozkazy by pan wydał?
Doktor zgasił cygaro w popielniczce. Po pokoju rozszedł się ostry zapach niedopałka.
– Dobrze. Skontaktujemy się z dowódcą wojsk Nowych Niemiec, pułkownikiem Mannem. Spróbujmy połączyć z nim nasze siły. Następnie połączmy najlepsze oddziały naszej piechoty morskiej, niemieckich komandosów i część chińskiego personelu wojskowego. Wasze najlepsze łodzie podwodne, jak “Reagan”, a może i “Wayne”, wysadzą te oddziały na wyspach, gdzie Sowieci zakładają swoje bazy rakietowe. My zniszczymy te bazy. Podczas tej akcji możemy ponieść spore straty, ale tak się nie stanie, jeśli opracujemy właściwy plan działania. Prawdziwego doświadczenia żołnierz nabywa na polu walki. Część waszych najlepszych ludzi, którzy nie są tak dobrze wyszkoleni, proponuję przerzucić do Argentyny, do Nowych Niemiec. Będą z Chińczykami i Niemcami tam ćwiczyć w celu stworzenia zaczątku prawdziwej armii lądowej, nazwijmy to Specjalną Grupą Bojową. To, do czego zmierzam, to stworzenie dwóch takich Specjalnych Grup Bojowych. Jedna uczyłaby się poprzez działanie. Ludzie tacy jak kapitan Aldridge, a może ten kapitan Otto Hammerschmidt, o którym mówił porucznik Michael, a który już wraca do zdrowia, staliby się członkami Pierwszej Specjalnej Grupy Bojowej. Mój syn oraz kapitan Hammerschmidt mogliby podzielić się z żołnierzami Mid-Wake swymi spostrzeżeniami i udzielić wskazówek. Ewentualnie stworzymy grupy komandosów, które będą na tyle silne, aby zaatakować centra dyspozycyjne wroga. Chodzi mi o ich podwodne miasto i miasto pod Uralem. Jacob Fellows uśmiechnął się.
– To jest dokładnie to, czego spodziewałem się po panu, doktorze Rourke. I nie ma nikogo bardziej odpowiedniego do poprowadzenia tych sił niż pan. Chcę mianować pana…
Rourke, uśmiechając się, podniósł rękę.
– Chwileczkę, panie prezydencie. Z całym szacunkiem, sir, nie jestem żołnierzem…
– Doktorze Rourke! Jest pan nadal obywatelem Stanów Zjednoczonych, prawda?
– Tak, sir, jestem. Zawsze nim będę.
– A ja jestem wciąż prezydentem tego, co pozostało ze Stanów Zjednoczonych, czyż nie?
– Zgadza się, jest pan, ale…
– Więc daję panu prezydencki rozkaz, doktorze. W ten sposób został pan mianowany generałem brygady, dowódcą Pierwszej i Drugiej Specjalnej Grupy Bojowej Sił Sprzymierzonych.
– Sir, nie może pan… a co z…
– Niemcami? Chińczykami? Z mojego punktu widzenia jest pan bohaterem wszystkich narodów. Stał się pan nim, uwalniając Nowe Niemcy od nazistowskiej dyktatury i ratując Pierwsze Miasto od atomowego unicestwienia, niemal w pojedynkę pokonał pan odwiecznych wrogów – komunistów Drugiego Miasta. Zapewne nie będą mieli nic przeciwko tej decyzji, generale.
Rourke siedział bez ruchu.
Admirał Rahn, generał Gonzalez, Jason Darkwood, Sam Aldridge, a wreszcie sam prezydent wstali i zaczęli klaskać. Rourke spojrzał na doktora Milforda. Milford wstał i również klaskał, jego oczy śmiały się.