174928.fb2
Annie usiadła na łóżku. Położyła się niedawno, nękana silnym bólem głowy. Teraz głowa bolała ja jeszcze bardziej.
Miała sen. Tylko ona od momentu przebudzenia miewała sny na jawie. Widziała obrazy.
Teraz ujrzała ojca.
Nocna koszula lepiła się do mokrego od potu ciała. Dziewczyna owinęła się kocem.
Widziała ojca.
Ujrzała też wyrzutnię, silosy otwarte do góry, w ciemność. Ruch jego dłoni. Dźwięk. Przenikliwy dźwięk, zdolny doprowadzić do szału. Pogmatwana plątanina kabli, światełek i przycisków. Ujrzała ręce Johna, poruszające się pomiędzy przewodami. Myślał o niej, o Sarah, o jej dziecku, o Michaelu, o Paulu i o Natalii. Nie wiedział, co robić. Te wszystkie kable!
I dużo czerwonych światełek, które utworzyły rząd. Rząd cyfr, szybko się zmieniających.
Dźwięk był coraz głośniejszy.
Wtedy skończył się jej sen.
Zaschło Annie w ustach, przeszedł ją dreszcz.
– Tatusiu!…
Przymknęła oczy, siedząc w ciemności.
Wiedziała już, co się stało.