174928.fb2
Annie Rubenstein, trzymając ręce w kieszeniach spódnicy, stała naprzeciwko łóżka Natalii, przyglądając się Rosjance. Chora nie odzyskała przytomności. Annie pomyślała, że najchętniej zabrałaby ją stąd w jakieś ustronne miejsce i zaopiekowała się nią. Ale to było niemożliwe. Bliskiej jej osobie groziło niebezpieczeństwo, a ona, pomagając jej, musiała liczyć się z tym, że być może narazi ją i siebie na jeszcze większe ryzyko. Nie było na to rady.
Doskonale pamiętała, że kiedy zaginął Michael, obudziła ze snu narkotycznego ojca, matkę, Paula i Natalię. Ale Michael na szczęście się odnalazł. Teraz było podobnie. Tyle tylko, że poszukiwaczem nie był jej ojciec, lecz ona sama. Nikt bardziej niż ona nie nadawał się do wykonania tego zadania. Nikt tak jak ona nie znał Natalii. A przede wszystkim tylko ona potrafiła spenetrować przestrzeń, w której zagubiła się Natalia. Bez użycia noża, pistoletu, czy też kompasu. Chwilami wątpiła nawet, czy hipnoza jest konieczna, jednakże w wypadku jakiegoś zagrożenia tylko z jej pomocą ktoś mógłby pomóc Annie wrócić do siebie.
Stan Natalii stawał się coraz bardziej poważny. Doktor Rothstein, najwyraźniej zażenowany własnymi myślami, które Annie odczytywała z łatwością, wiedział dobrze, iż dalsza zwłoka może się dla młodej Rosjanki źle skończyć. Zgodził się na przeprowadzenie kilku wstępnych eksperymentów już następnego dnia.
Był jeszcze inny powód takiego pośpiechu. Gdyby ojciec lub mąż Annie powrócili do Mid-Wake jeszcze przed rozpoczęciem terapii, mogliby się jej sprzeciwić. Co by wówczas zrobiła? Wolała o tym nie myśleć.
Szeptem, zamykając oczy, odezwała się do leżącej nieruchomo dziewczyny:
– Nadchodzę. Nadchodzę, aby ci pomóc. Ale również i ja będę potrzebowała twojej pomocy, Natalio.