174928.fb2
Siedzieli w ładowni śmigłowca i owinięci kocami sączyli z kubków kawę, ugotowaną na kuchence mikrofalowej. Lampa znajdująca się nad nimi oświetlała przedmioty znalezione przy poległych Rosjanach.
– Co według ciebie się stało, John? Rourke podniósł notes.
– To jakiś pamiętnik.
– Nie przepadam za nimi.
– Wiem, ja również.
Otworzył notes na ostatnim zapisie i zaczął czytać.
– I co tam jest?
– Głównie sprawy osobiste. Tęsknił za swoją dziewczyną.
Rubenstein wstał, niemalże uderzając głową w schowek na narzędzia.
– Czekaj – prawie szeptem powiedział Rourke. – To nie wszystko. Pisze, że się bał… Jakiejś tajemnicy, otaczającej instalację. Nawet nie wiedział, dokąd zmierzali. Obawiał się, że jeśli coś nie wyjdzie, eksplozja mechanizmu destrukcyjnego mogłaby ich zabić. Jeśliby coś nie wyszło, kto mógłby to naprawić? O tym właśnie pisał.
Spojrzeli na siebie.
– Jakaś instalacja? Tutaj? Po co?
– Nadeszli z północy. No cóż… – John uśmiechnął się.
– Nie mam najmniejszej ochoty wychodzić na ten mróz.
– Nie! Ty zostaniesz w śmigłowcu.
– Zaraz, Zaraz – zaprotestował Paul. – Przecież mogę…
– Jeśli rzeczywiście znajduje się tutaj jakaś instalacja, to istnieje realne prawdopodobieństwo, że więcej sowieckich żołnierzy będzie usiłowało się stąd wydostać, a wówczas mogą nas znaleźć. Jeden z nas musi tu pozostać. Mam więcej doświadczenia niż ty, lepiej sobie radzę w warunkach arktycznych, a poza tym jestem lekarzem.
– Ale przecież możemy polecieć helikopterem – nalegał Rubenstein.
– Nie. Ty tu zostań i miej oko na wszystko. Muszę się ubrać jak najcieplej. Okryj mi karabin, żeby nie zamarzł. Nie można tracić czasu.
Doktor pociągnął jeszcze łyk gorącej kawy. Smakowała wyśmienicie.