173810.fb2 Kana? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 25

Kana? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 25

23

Wszystko sprowadziło się do szkolnej geometrii. Miałem dwa z trzech punktów trójkąta, musiałem znaleźć trzeci. Proste i zarazem takie trudne. Aby znaleźć ten punkt, musiałem znać całkowite długości wszystkich trzech boków. Usiadłem, otworzyłem notatnik na czystej kartce i zacząłem pracować nad mapą McCaleba.

Z artykułu w „Timesie” pamiętałem, że samochód z wypożyczalni miał przejechane 328 mil. Jeśli dobrze zrozumiałem teorię McCaleba, tyle wynosił całkowity obwód trójkąta. Dzięki zapiskom w atlasie wiedziałem, że jeden jego bok – od Zzyzx do lotniska w Vegas – ma długość 92 mil. Na dwa inne boki zostawało 236. Tę liczbę można było podzielić w rozmaity sposób, wyznaczając na mapie milion różnych wierzchołków tego trójkąta. Żeby dokładnie go wykreślić, potrzebowałem cyrkla, ale poradziłem sobie tym, co miałem.

Według legendy do mapy, jeden cal równał się 50 milom. Wyjąłem portfel i wyciągnąłem z niego prawo jazdy. Przyłożywszy je do skali, ustaliłem, że jego bok ma długość 100 mil. Korzystając z niego, wyrysowałem kilka trójkątów, które w przybliżeniu dawały pozostałe 236 mil. Rysowałem zarówno na północ, jak i na południe od podstawy, którą stanowiła droga od Zzyzx do Las Vegas. Przez dwadzieścia minut analizowałem różne możliwości, kreśląc trzeci punkt aż po Arizonę i Wielki Kanion albo na północ, po poligony bombowe i artyleryjskie bazy lotniczej w Nellis. Zaraz się zniechęciłem, widząc, że możliwości jest bez liku i że może nawet już wyznaczyłem poprawnie ten wierzchołek, tylko o tym nie wiem.

Wstałem i poszedłem do małej lodówki po następne piwo. Wciąż zły na siebie otworzyłem telefon i zadzwoniłem do Buddy'ego Lockridge'a. Nie odebrał, przełączyło mnie na pocztę.

– Buddy, gdzie ty, kurwa, jesteś?

I trzasnąłem pokrywką telefonu. Nie żebym teraz bardzo potrzebował Buddy'ego, po prostu musiałem na kogoś krzyknąć, a on sam się prosił.

Wyszedłem z powrotem na balkon i zajrzałem do Jane. Nie było jej. Poczułem leciutkie rozczarowanie. Stanowiła dla mnie zagadkę i lubiłem z nią rozmawiać. Rozejrzałem się po parkingu, zerknąłem na odrzutowce za ogrodzeniem. Zatrzymałem wzrok na sylwetce mężczyzny stojącego w przeciwległym rogu parkingu. Miał na głowie czarną bejsbolówkę ze złotymi literami, których nie dałem rady odczytać. Był gładko ogolony, nosił okulary lustrzanki i białą koszulę. Dolną połowę ciała zakrywał samochód, za którym stał. Wyglądało, że patrzy wprost na mnie.

Prawie przez dwie minuty ani drgnął. Tak samo ja. Kusiło mnie, żeby wyjść z pokoju i zejść na parking, ale obawiałem się, że jak spuszczę go z oczu choćby na dwie sekundy, to zaraz zniknie.

Staliśmy tak, krzyżując spojrzenia, aż w końcu facet wyłamał się i ruszył przez parking. Kiedy wyszedł zza samochodu, zauważyłem, że nosi czarne szorty i jakiś pas z narzędziami. Wtedy też przeczytałem słowo OCHRONA na jego koszuli i zrozumiałem, że najwyraźniej pracuje dla Dwóch X. Wszedł w przejście pomiędzy dwoma budynkami motelu i zniknął mi z oczu.

Dałem sobie z nim spokój. Wprawdzie pierwszy raz widziałem tu ochroniarza w biały dzień, ale nie było to aż tak podejrzane. Znów zajrzałem na sąsiedni balkon – ani śladu Jane – i wróciłem do środka, do stołu jadalnego.

Tym razem podszedłem do geometrii inaczej. Nie bawiłem się w mile, po prostu patrzyłem na mapę. Po poprzednich ćwiczeniach już mniej więcej wiedziałem, jak daleko na mapie może sięgać mój trójkąt. Zacząłem studiować drogi i miasta w tej strefie. Za każdym razem, gdy zainteresowało mnie jakieś miejsce, mierzyłem odległości, żeby sprawdzić, czy da się zbudować trójkąt o obwodzie 328 mil.

Zmierzyłem parędziesiąt miejsc, za każdym razem trafiając z odległością jak kulą w płot, aż wreszcie wypatrzyłem po północnej stronie podstawy trójkąta miejscowość, która była tak mała, że zaznaczono ją tylko drobną kropką, według legendy przeznaczoną dla miejsc o najmniejszej liczbie mieszkańców. Nazywało się to Clear. Znałem je i nagle poczułem emocje. W przebłysku myśli zdałem sobie sprawę, że pasuje do profilu Poety.

Za pomocą prawa jazdy zmierzyłem odległości. Clear było mniej więcej 80 mil na północ od Las Vegas, jadąc autostradą Blue Diamond. Stamtąd, wiejskimi drogami, przez granicę Kalifornii i dalej przez Dolinę Piaszczystą do autostrady numer 15 i Zzyzx, było około 150. Dodając długość podstawy, od Zzyzx do lotniska w Las Vegas, otrzymałem trójkąt o obwodzie 322 mil, zaledwie 6 mniej niż całkowity przebieg samochodu należącego do jednego z zaginionych.

Krew zaczęła mi szybciej krążyć w żyłach. Clear, Nevada. Nigdy tam nie byłem, ale wiedziałem, że to miasto burdeli i innych usług, jakie wyrastają wokół takich przybytków. Jako gliniarz kilka razy miałem okazję poszukiwać podejrzanych, którzy tam się zamelinowali. Parę razy zdarzyło się, że podejrzany, który dobrowolnie oddał się w moje ręce w Los Angeles, zeznał, że kilka ostatnich nocy wolności spędził z panienkami z Clear w Nevadzie.

Było to miejsce, gdzie mężczyźni wybierali się dyskretnie, uważając, by nie zostawić śladu, który zdradziłby, że nurzali się w moralnym zepsuciu. Mężczyźni żonaci. Ludzie sukcesu, ludzie pobożni. Bardzo to przypominało dzielnicę czerwonych latarni w Amsterdamie, gdzie Poeta znajdował swe poprzednie ofiary.

W pracy gliniarza polega się na intuicji i przeczuciach. Liczą się tylko fakty i dowody, nie da się zaprzeczyć. Ale to instynkt naprowadza cię na nie, a potem spaja je jak klej. Teraz właśnie podążałem za intuicją. Przeczucie mówiło mi, że to Clear. Wiedziałem, że jak zechcę, mogę siedzieć przy stole i godzinami rysować trójkąty i punkty na mapie. Ale to trójkąt z wierzchołkiem w Clear sprawił, że zamarłem, choć w żyłach buzowała mi adrenalina. Wierzyłem, że narysowałem trójkąt McCaleba. Nie, więcej, niż wierzyłem. Ja to wiedziałem. Mój niemy partner. Wykorzystując jego tajemnicze zapiski, zorientowałem się, dokąd mam jechać. Przyłożyłem do mapy prawo jazdy jak linijkę i nakreśliłem dwie linie proste, zamykając trójkąt. Stuknąłem pisakiem we wszystkie trzy punkty na mapie i wstałem.

Zegar na ścianie aneksu jadalnego pokazywał prawie piątą. Zdecydowałem, że jest za późno, by jeszcze dziś jechać na północ. Jak przyjadę, będzie już prawie ciemno, co mi nie odpowiadało. To może być niebezpieczne. Zaraz zaplanowałem, że wyruszę o świcie i będę miał w Clear prawie cały dzień do dyspozycji.

Właśnie zastanawiałem się, czego potrzebuję na drogę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wzdrygnąłem się, choć przecież się go spodziewałem. Wstałem, żeby wpuścić Buddy'ego Lockridge'a.