143933.fb2
Następnego ranka, gdy jechała do pracy, życie znowu wydało jej się szare i beznadziejne. Ze smutkiem myślała o ojcu Josha. Miała nadzieję, że pan Salsbury wkrótce wyzdrowieje. Myśli o jego synu wprawiały ją w jeszcze większe przygnębienie. Ta znajmość się skończyła, zanim naprawdę się rozpoczęła.
– Dzień dobry, Erin! – Charlotta powitała ją wesoło.
Erin zdobyła się na pogodny uśmiech. W końcu to nie wina przyjaciółki, że życie nagle straciło cały urok. Dziwiła się, że odwołanie randki z mężczyzną, którego ledwie znała, tak bardzo podcięło jej skrzydła. W końcu niedawno wcale nie była pewna, czy w ogóle chce na nią iść!
Postanowiła nie myśleć o Joshu Salsburym, bo i on z pewnością nie zaprzątał sobie nią głowy. Wyszło jednak inaczej.
– To dziś wybierasz się na randkę z Joshem Salsburym, prawda? – przypomniała sobie Charlotta.
Niech to. Erin nie miała pojęcia, jak bardzo jej szefowa jest zaprzyjaźniona z Joshem. Miał być drużbą jej narzeczonego, co sugerowało dużą zażyłość. Lepiej zatem uważać na słowa…
– Cóż… randka odwołana – bąknęła, szukając gorączkowo w myślach jakiegoś sensownego wyjaśnienia.
Na szczęście nie było to potrzebne, gdyż Charlotta albo widziała gazety, albo dowiedziała się o ataku serca Thomasa Salsbury’ego z innego źródła.
– Och, tak. Ojciec Josha… – powiedziała, a Erin poczuła zawód.
Może właśnie dlatego, gdy Gavin Gardner zaprosił ją na wieczornego drinka, zgodziła się.
– Super! – wykrzyknął z takim entuzjazmem, że ponownie ogarnęły ją wątpliwości. – Dziś rano ubiłem świetny interes, będzie co oblewać. Wpadnę po ciebie taksówką. Nie chcę stracić prawa jazdy – roześmiał się.
O rany, już był na niezłym rauszu. Ale miał całe popołudnie, aby wytrzeźwieć, a w końcu drink z podchmielonym Gavinem, choć nie doda blasku jej egzystencji, jakoś zabije nudę. Zacznij żyć, dziewczyno, ofuknęła się w duchu.
Podała Gavinowi swój adres, lecz gdy zaproponował siódmą trzydzieści, przypomniała sobie, że o tej godzinie miał po nią wpaść Josh Salsbury.
– Niech będzie ósma – zdecydowała po namyśle.
– Nie mogę się doczekać – powiedział i uścisnął jej ramię na pożegnanie. Erin wiedziała, że wyjście z nim to błąd, ale skoro już raz podjęła decyzję, nie chciała się teraz wycofywać.
Przecież przyjechała do Londynu, aby zdobyć życiowe doświadczenie. A jak ma to zrobić, jeśli będzie wszystkie wieczory spędzać w domu?
Po powrocie z pracy wzięła prysznic, a potem wybrała niebieski kostium ze spodniami. Gdyby wychodziła z Jo-xxxshem, najpewniej włożyłaby sukienkę… Och, dosyć już tych rozważań! Nie spotykasz się z nim, tylko z Gavinem. Zacznij wreszcie żyć! Poznaj świat!
Gavin przyjechał o siódmej czterdzieści pięć i Erin była zadowolona, że jest gotowa. Pomimo prawionych sobie samej kazań na temat zdobywania doświadczenia, nie miała ochoty zapraszać Gavina do ciasnego mieszkanka.
Decyzja okazała się słuszna, bo Gavin, pożerając wzrokiem jej długie nogi, zachowywał się jeszcze bardziej obcesowo niż przedtem. Pub, do którego ją zabrał, był ogólnie dostępnym barem w małym hotelu.
– Czego się napijesz? – zapytał. Nie wiedziała, czy się roześmiać, czy zachować lodowaty dystans, gdy Gavin aż się oblizał, zaglądając głęboko w jej fiołkowe oczy.
– Poproszę tonik – odparła. Gavin chyba nie przerwał świętowania od czasu ich rozstania i przynajmniej jedno z nich powinno zachować jasność umysłu.
– Dodałem odrobinę dżinu – poinformował, stawiając przed nią szklankę.
Powinna się rozgniewać, ale fakt, że nie próbował jej oszukać, osłabił nieco jej irytację. Wzniosła toast.
– Gratulacje z okazji świetnego interesu – uśmiechnęła się przyjaźnie.
Godzinę później już się nie uśmiechała. Gavin okazał się utrapieniem. Parę razy wracał do baru po następnego drinka, dość mocno się przy tym zataczając. Zachowywał się coraz głośniej i nieznośniej.
– Do dna, Erin, przestań się tak grzebać – ponaglał.
– Nie, dziękuję. – Szkoda, że nie została w domu. Nie o takie doświadczenie życiowe jej chodziło. – Wezwę taksówkę, dobrze? – zaproponowała.
Gavin spojrzał na opróżnioną szklankę, potem na Erin i cały się rozpromienił.
– Swie… tny pomysł. Pro… osto do ciebie? Oj, zamiary miał aż nadto oczywiste.
– Pamiętasz, gdzie mieszkasz? – zapytała.
– Chcesz jechać do mnie?
Nie, chcę jechać do siebie, a twój adres jest dla taksówkarza, żeby wiedział, dokąd ma cię odwieźć. Erin już miała to powiedzieć, gdy Gavin postanowił nagle zacieśnić ich znajomość i poczuła jego rękę na udzie. Zesztywniała. To przestało być zabawne, zwłaszcza w miejscu publicznym, gdzie ktoś, kto na nich patrzył, mógł wysnuć całkowicie mylne wnioski.
Stanowczym ruchem usunęła jego rękę z nogi i zagroziła chłodno:
– Zrób to jeszcze raz, a oberwiesz.
Spojrzał zdziwiony na jej rozgniewaną twarz. Coraz bardziej żałując tej eskapady, Erin odwróciła głowę – i doznała szoku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Przy barze stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który z zainteresowaniem obserwował ją i jej towarzysza. Och, nie! Los nie mógł być bardziej okrutny!
Dlaczego musiała spotkać akurat Josha Salsbury’ego?
Twarz jej płonęła rumieńcem. Trudno było nie zauważyć poufałości, z jaką Gavin odnosił się do niej. Chciała spojrzeć w inną stronę, ale jak zahipnotyzowana wpatrywała się w parę szarych oczu. Zrezygnowała z randki z przystojnym, kulturalnym mężczyzną, dla tego pijanego indywiduum! Och, co za hańba!
W końcu udało jej się oderwać wzrok od Josha. Przypomniała sobie, że w pobliżu znajduje się prywatna klinika. Prawdopodobnie Josh wstąpił na szybkiego drinka po wizycie u ojca.
Nie miała jednak czasu na dalsze spekulacje, bo Gavin Gardner po dopiciu drinka, kompletnie pijany, ponownie okazał niezwykłą fascynację jej udem.
Zdała sobie sprawę, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli. Nie patrząc w stronę Josha, Erin podniosła się gwałtownie. Gavin również wstał, choć nieco chwiejnie. Erin nie mogła porzucić tego idioty, to byłoby nie w porządku.
– Idziemy – powiedziała, biorąc go pod ramię.
Uśmiechnął się bezmyślnie. Miała nadzieję, że nie sprawi jej więcej kłopotu, choć wstydziła się, że musieli przeparadować przed Joshem Salsburym. Co gorsza, Gavin stracił równowagę w najmniej odpowiednim miejscu, bo tuż przy barze, kilka kroków od Josha.
Josh podtrzymał go mocno, ale nie odmówił sobie kąśliwej uwagi:
– Masz niezwykły talent do wynajdywania komplikacji, Erin.
Spojrzała na niego trochę bezradnie. Niestety nie potrafiła wymyślić żadnej ostrej i dowcipnej riposty. Zignorowała więc złośliwość i skupiła całą uwagę na wyprowadzeniu Gavina, nim ten znów na kogoś wpadnie.
– Och – wymamrotał, kiedy owiało go świeże powietrze. Na szczęście karuzela w głowie ostudziła jego romantyczne zapędy.
Z taksówkami jak z autobusami, martwiła się Erin, albo wcale, albo trzy naraz. Gdy w końcu jakaś podjechała, Erin pomogła Gavinowi wsiąść. Podała kierowcy swój adres. Jej towarzysz zaczął przysypiać i musiała nim zdrowo potrząsnąć, by wydobyć z niego, gdzie mieszka.
Gdy taksówka zatrzymała się przed jej domem, Erin powiedziała kierowcy, dokąd ma zawieźć Gavina. Kiedy płaciła za swój kurs i odwiezienie Gavina do domu, ten wysiadł, a taksówkarz najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu spraw, zatrzasnął drzwi i odjechał.
I co teraz miała zrobić? W tym stanie Gavin był raczej nieszkodliwy, ale wolałaby, żeby u niej nie nocował. Niestety taksówki nie pojawiały się w tej okolicy zbyt często.
Erin szybko ułożyła plan działania. Musi oderwać Gavina od ściany, posadzić go na schodach, pobiec na górę i zadzwonić po taksówkę. Jednak ku jej zaskoczeniu, właśnie jakaś zatrzymała się przed wjazdem na podwórko.
Jeszcze bardziej zdumiał ją widok pasażera, który wysiadł i poprosił taksówkarza, by zaczekał. Joshua Salsbury! Erin gapiła się na niego z otwartą buzią.
– Potrzebujesz pomocy? – Rzucił przelotne spojrzenie w stronę jej wstawionego towarzysza.
Nie pora na kolejne upokorzenie. Otrząśnij się! – nakazała sobie stanowczo.
– Odwieziesz Gavina? – zapytała niepewnie. – Taksówkarz, który miał go zabrać, uciekł.
– Ciekawe dlaczego? – wymamrotał Josh. Ku jej uldze najpierw poszedł zamienić słówko z kierowcą, a potem oderwał jej towarzysza od ściany. – Chodźmy, Gavin. Pora do domu. – Wepchnięty do taksówki Gavin od razu usadowił się do drzemki, wyraźnie tracąc ochotę na czynny udział w dalszych wydarzeniach. – Gdzie mieszka? – zwrócił się Josh do Erin.
Zmieszana podała mu adres. To była najgorszą noc w jej życiu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i zatrzasnąć drzwi przed całym światem. Myślała tylko o tym, by ukryć głowę pod poduszką i udawać, że nic się nie stało.
Josh Salsbury zamknął drzwi za śpiącym Gavinem i rozmawiał z kierowcą. Patrzyła, jak pieniądze przechodzą z ręki do ręki i stała otumaniona, kiedy taksówka ruszyła. Bez Josha!
– Taksówki nieczęsto tędy jeżdżą – poinformowała go.
Josh przyglądał jej się w świetle lampy. Milczał przez chwilę, a potem powiedział bardzo wyraźnie.
– Czarna, bez cukru.
Wzięła się w garść. Skoro przyjechał za nią, zapewne z powodu zapijaczonego Gavina, należała mu się przynajmniej kawa.
– Wejdź – zaprosiła go, otwierając drzwi kluczem. Była speszona. – Byłeś już tutaj? – zapytała niepewnie.
– Charlotta wydała kiedyś przyjęcie – odparł, gdy wspięli się po schodach do małego saloniku.
Przyjęcie musiało być w niezwykle wąskim gronie. Cztery osoby w tej klitce – to już był tłok. Mimowolnie zastanowiła się, z kim Josh przyszedł na przyjęcie. Niewątpliwie z jedną z tych piękności wyczekujących na jego telefon, o których wspomniała Charlotta.
– Usiądź – udało jej się powiedzieć dość spokojnie.
– Zaraz zaparzę kawy.
Mogła odgadnąć, że nie jest facetem, który przywykł robić to, co mu każą. Poszedł za nią, stanął w progu i przyglądał się, jak wstawia wodę, wyjmuje filiżanki, spodki i kawę rozpuszczalną.
– Dlaczego przyjechałeś za mną? – zapytała. – To znaczy… nie miałeś w tej okolicy żadnej sprawy, prawda? Wzruszył ramionami.
– Nie wyglądało mi na to, by podszczypywanie zbytnio cię bawiło. – Słusznie się domyśliła, że zauważył nadmierną poufałość Gavina. – A z moich planów na wieczór wyszły nici – dodał, patrząc na nią z powagą.
Do licha! Chciała przeprosić, ale na samą myśli o udzieleniu mu prawdziwych wyjaśnień zrobiło jej się gorąco.
– Jak się czuje twój ojciec? – zapytała natychmiast.
– Dochodzi do siebie – odparł, bez wątpienia zauważając, jak pospiesznie zmieniła temat.
– Odwiedziłeś go dzisiaj wieczorem? – Odrobinę zdesperowana modliła się, by woda szybciej się zagotowała. Przytaknął.
– Twoi rodzice mają się dobrze? – zapytał, podtrzymując rozmowę.
Chciała, aby sobie poszedł. Czuła się niezręcznie. Rodzice w liczbie mnogiej, czyli matka i ojciec. Nie miała ochoty rozmawiać z nim o Ninie.
– Tak, dziękuję – odpowiedziała zdawkowo. Zaparzyła kawę i obliczyła, że wypicie jej zajmie mu pięć, góra dziesięć minut, a potem Josh sobie pójdzie. Ale o czym, do licha, będzie z nim rozmawiać przez ten czas?
Josh zaniósł tacę do saloniku, w którym najwyraźniej czuł się jak w domu. Otworzyła usta, by zapytać uprzejmie o pracę, ale ją ubiegł.
– Zakładam, że nie jesteś zamężna ani nic w tym rodzaju – odwdzięczył się jej własnym pytaniem na temat jego stanu cywilnego. – Czy może Gavin jest „czymś w tym rodzaju”?
– Broń Boże! – wykrzyknęła, nim zdążyła pomyśleć. – Ja… – Tego nie dało się wytłumaczyć! Zrezygnowała z kolacji z przystojnym, dobrze wychowanym mężczyzną, żeby spędzić wieczór w hotelowym barze z Gavinem?! – Dobra kawa? – zapytała głupio.
– Idealna – odparł, choć podejrzewała, że rzadko pijał neskę. – Jesteś zdenerwowana – zauważył spokojnie.
– Wcale nie! – zapewniła pospiesznie. – Po prostu zwykle podejmowałam gości w towarzystwie ojca. – O, niech to. Czemu to powiedziała? Josh siedział bez ruchu, jakby trawił to, co usłyszał. Dlaczego nie mogła teraz zemdleć?
– Ty nigdy…!?
– Zapomnij, co powiedziałam!
– Zanim tu przyjechałaś… kiedy? Pięć tygodni temu?
Mieszkałaś w Gloucestershire z rodzicami? Znowu rodzina! Niebezpieczny temat.
– Rodzice się rozwiedli. Mieszkałam z ojcem.
– Który, jak się domyślam, jest nad wyraz opiekuńczy.
– Mam dwadzieścia dwa lata – powiedziała, jakby to miało cokolwiek do rzeczy.
– A ja trzydzieści pięć… bardzo mi miło – odparł i musiała się roześmiać. Zauważyła, że przygląda się jej ustom. Nie była jednak zadowolona z tego przesłuchania. Nagle, jakby przyszło mu to niespodziewanie do głowy i nieco nim wstrząsnęło, stwierdził: – Jesteś bardzo piękną kobietą, Erin, ale mam wrażenie, że brakuje ci… życiowego doświadczenia.
– Ja… – już miała powiedzieć „nie”, ale kłamstwo utknęło jej w gardle. – Chciałabym je zdobyć – oświadczyła, czerwieniejąc jak burak. – Och – jęknęła. – Niczego złego nie miałam na myśli! – Dlaczego w tym rejonie nie zdarzają się trzęsienia ziemi?
– Mówisz, że nigdy nie miałaś… – urwał, a potem dokończył: – chłopaka?
– Jasne, że miałam! – broniła się. – Prawdę mówiąc, niedawno z jednym zerwałam – za późno ugryzła się w język.
– Coś z nim było nie tak? – zapytał obojętnym tonem.
Zupełnie nieoczekiwanie dla siebie samej odparła szczerze:
– Nie. Po prostu Mark poszedł do łóżka ze swoją byłą dziewczyną. Wystarczyła ledwie sekunda, by Josh dotarł do sedna.
– Czy ty kiedykolwiek… – zapytał bez ogródek, – Nie, ale mam zamiar zrobić to jak najszybciej! – przyznała otwarcie niebotycznie zdumiona własną szczerością. Naprawdę to powiedziała?! – Jeden dżin z tomkiem i już mi się buzia nie zamyka.
– To całkiem ładna buzia. Dlatego wyjechałaś z domu? Bo nie mogłaś… rozwinąć skrzydeł pod dachem ojca?
– W twoich ustach to brzmi okropnie.
– Wcale nie. Jesteś zdrową młodą kobietą z naturalnymi potrzebami. Zapewne drażni cię ten cnotliwy stan.
– Wydaje mi się, że wszyscy bawią się lepiej ode mnie – wyznała.
– Z pewnością nie – odparł uprzejmie i Erin troszeczkę się uspokoiła. – Czy masz już kogoś na oku?
– Jeszcze nie – odparła, patrząc na ewentualnego kandydata. – Chyba jestem za bardzo… wybredna.
Mógł się obrazić, w końcu go odrzuciła. W każdym razie odwołała randkę. Ale nie był urażony.
– Czy to te komplikacje, o których mówiłaś?
– Nie – odparła szczerze.
Josh patrzył jej w oczy przez sekundę lub dwie, potem się podniósł.
– Nie spiesz się zbytnio – poradził spokojnie. – To będzie dla ciebie niezwykła chwila. Dokonaj mądrego wyboru.
– Odprowadzę cię na dół i zamknę drzwi na klucz – nie stać jej było na lepszą odpowiedź.
Potem żałowała, że nie pozwoliła, by zszedł sam, bo na dole było bardzo mało miejsca. Otarła się o niego i kiedy niepewnie uniosła głowę, ich oczy spotkały się na chwilę. A potem Josh, nie spiesząc się, wziął ją w ramiona i delikatnie pocałował.
Serce waliło jej jak oszalałe. Gapiła się na niego ogłuszona. Przeniosła spojrzenie na jego usta; chciała znów poczuć ich smak.
Nie miała pojęcia, co dostrzegł w jej wzroku, ale gdy przytulił ją jeszcze mocniej do siebie i ponownie pochylił głowę, doświadczyła najbardziej namiętnej pieszczoty w życiu. Ten pocałunek zdawał się trwać wiecznie. Gdy rozchyliła wargi, Josh pocałował ją jeszcze żarliwiej, aż zakręciło jej się w głowie.
Oderwał w końcu wargi od jej ust i niespiesznie zwolnił uścisk. Popatrzył z góry na jej twarz.
– Pora, by wszystkie grzeczne dziewczynki poszły do łóżka – powiedział spokojnie, podczas gdy ona wciąż była oszołomiona. – Dobranoc, Erin.
Przez cały tydzień rozpamiętywała to wydarzenie. Wciąż od nowa przeżywała całą gamę emocji, zastanawiając się, czy Josh odgadł po jej reakcji, że chciałaby, by to właśnie on nauczył ją miłości. Cała płonęła i zastanawiała się też, czy gdyby zaproponował jej wspólną noc, wyraziłaby zgodę.
Minął następny tydzień i stopniowo Erin zaczynała wracać do równowagi. Przestała czuć się tak bardzo skrępowana, gdy codziennie rozpamiętywała coraz to inne fragmenty ich rozmowy. Nigdy dotąd nie była tak szczera wobec żadnego mężczyzny.
Gavin jej unikał, choć przeprosił solennie, kiedy wpadł na nią przypadkiem na korytarzu.
– Nieźle narozrabiałem, prawda? – powiedział bardzo zawstydzony.
– Byłeś pijany.
– To przez ten wyjątkowy interes – wyjaśnił. – Czy umówisz się ze mną jeszcze raz, żebym mógł się zrehabilitować?
– Chyba nie zniosłabym kolejnej dawki takiej pysznej zabawy – odparła lekko.
Miała mglistą nadzieję, że Josh Salsbury do niej zadzwoni, choć nic się nie zmieniło i nadal nie mogłaby się z nim umówić. Ale poczułaby się lepiej, gdyby okazał iskierkę zainteresowania.
Choć jej życie towarzyskie toczyło się bez fajerwerków, sprawy zawodowe układały się znakomicie. Praca dla Charlotty dobiegała końca, Erin nadrobiła prawie wszystkie zaległości i pozostało jej tylko uporanie się z bieżącymi sprawami. Charlotta zgodziła się, by Erin odeszła przed upływem trzech miesięcy, pod warunkiem oczywiście, że znajdzie inne zajęcie.
I faktycznie Erin natrafiła na coś interesującego.
Jej uwagę przyciągnęła oferta dla „sekretarki wykazującej się dużą elastycznością”. Zawahała się nieco, kiedy zauważyła nazwę firmy – Salsbury Engineering Systems. Czy powinna się ubiegać o tę posadę? Wydawało się, że było tam mnóstwo roboty, a ona lubiła być zajęta.
Erin zastanawiała się nad tym długo i głęboko. Chciała zostać w Londynie, znaleźć ciekawą pracę, prowadzić ruchliwe życie. Przeczytała ponownie ogłoszenie. Dotyczyło stanowiska w ośrodku badawczym umiejscowionym dość daleko od głównej siedziby firmy. Najprawdopodobniej Joshua Salsbury nigdy tam nie zaglądał.
Napisała podanie, poszła na rozmowę i spodobało jej się to, co zobaczyła. Uznali, że ma odpowiednie kwalifikacje i zgodzili się poczekać kilka dni.
– Będzie mi ciebie brakować – lamentowała Charlotta, kiedy Erin wróciła do Fisher Fabrics i oznajmiła, że zaczyna nową pracę w następny poniedziałek. – Ale nadal będziesz mieszkać u mnie, więc będziemy w kontakcie.
Zgodnie z przypuszczeniami Erin znakomicie się czuła w Salsbury Engineering Systems. Wymagano od niej więcej niż od zwykłej sekretarki, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Pracowała z grupą sympatycznych ludzi, po trzech tygodniach była ze wszystkimi po imieniu i co ważniejsze, nabrała pewności siebie.
Pracowało tu kilku dojrzałych panów, którzy traktowali ją jak córkę, byli też młodsi, z którymi szybko się zżyła. Zwłaszcza ze Stephenem Dobbsem, mężczyzną pod trzydziestkę, który pewnego dnia wynurzył się zza stosu papierów i zaproponował:
– Może pójdziemy coś zjeść jutro wieczorem, jeśli nie jesteś zajęta albo z kimś umówiona?
Erin przyjrzała mu się – wysoki, jasnowłosy, w okularach. Wahała się.
– Brzmi nieźle – odparła wreszcie. Czemu się nie zabawić? Był miły, niezbyt nachalny. Pocałowali się, przelotnie, na pożegnanie – żadnych iskier ani tym bardziej fajerwerków.
Spotkała się z nim parę razy i całowali się bardziej namiętnie, ale nie wskrzesił w niej żaru i wiedziała, że pozostaną tylko przyjaciółmi, o czym mu powiedziała na następnej randce. Pogodził się z tym i zaprosił ponownie.
Erin miała również inne propozycje i nie byłaby kobietą, gdyby jej to nie pochlebiało. Nie zamierzała jednak chodzić na randki z więcej niż jednym mężczyzną, nawet jeśli przyjaźń – trudno to było nazwać związkiem – ze Stephenem prowadziła donikąd. Jej myśli wciąż zbyt często dryfowały w kierunku Josha Salsbury’ego, ale nikomu się z tego nie zwierzała.
Życie toczyło się ustalonym rytmem. W każdy weekend wracała do Croom Babbington. W czwartek, pod koniec pierwszego miesiąca nowej pracy, miało miejsce kilka nadzwyczajnych rzeczy naraz.
Najpierw otrzymała zaproszenie na ślub Charlotty i Robina. Oczywiście zapragnęła znowu zobaczyć Josha Salsbury’ego. Wiedziała, że będzie obecny na ślubie, więc na pewno się spotkają. Ślub miał się odbyć w Bristolu.
Następne wydarzenie miało miejsce, kiedy przechodziła obok biura kierownika. Nieoczekiwanie w drzwiach stanął sam szef, Ivan Kelly.
– O, Erin! Właśnie cię szukam.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytała pogodnie.
– Jak z twoim stenografowaniem technicznych tekstów?
– Zrobiłam ostatnio wielkie postępy – uśmiechnęła się z dumą.
– Profesor organizuje zebranie dziś po południu, a Kate się rozchorowała. Profesor Joseph Irving znany jest z oryginalnych, niekonwencjonalnych pomysłów i niewiele osób potrafi za nim nadążyć.
– Z chęcią ją zastąpię – odparła z nadzieją, że na zebraniu nie będą mówili o zbyt skomplikowanych sprawach.
Nie myliła się, ale była spięta przez cały czas. Dopiero pod koniec spotkania, kiedy wszyscy zaczęli porządkować notatki, mogła się odprężyć.
Ale potem stało się coś, co sprawiło, że jej serce gwałtownie przyspieszyło. W drzwiach stanął Josh Salsbury. Towarzyszył mu szef ośrodka badawczego, którego Erin ledwo zauważyła.
Poczuła, jak płoną jej policzki. Na szczęście wszyscy byli zbyt przejęci niespodziewanym przybyciem głównego dyrektora, by zwracać na nią uwagę. Ostatnim razem, kiedy się widzieli, Josh trzymał ją w ramionach. Pocałował ją… To było takie cudowne. Nie mogła zapomnieć smaku jego ust.
Niezwykle zadowolony profesor Irving uścisnął dłoń Josha, a potem przedstawił mu niektórych współpracowników.
Musiała się opanować. Odwróciła wzrok. Kiedy spojrzała ponownie na Josha, znowu zaszumiało jej w głowie. Cieszyła się, że jej rumieńce nieco zbladły, a kiedy dotarło do niej, że młodszy personel już wychodzi z sali, z ulgą odetchnęła.
Zadowolona z takiego obrotu spraw podniosła się z krzesła. Profesor dyskutował zawzięcie z Joshem Salsburym na temat szczegółów technicznych i Erin, mijając ich, miała nadzieję, że Josh jej nie zauważy.
Nic z tego. Spojrzał na nią i na moment jego szare oczy napotkały jej fiołkowe, lecz nadal był pochłonięty rozmową i nie przerwał, aby zamienić z Erin choćby jedno słowo. Nie liczyła na to, w końcu przyjechał zobaczyć się z profesorem.
Zdenerwowana wyszła szybko z sali. Zatrzymała się przy swoim biurku, rzuciła notes, schroniła się w damskiej toalecie. Na litość boską, oprzytomniej, skarciła się w duchu.
W końcu nie ma się czym przejmować. Tylko dlaczego ponowne spotkanie z Joshem tak bardzo nią wstrząsnęło?