142649.fb2
Nie zdarza się, żeby nieznajomy człowiek tak po prostu dawał komuś milion dolarów w blaszanym pudełku, chyba że w bajkach. To się nie zdarza nawet w hotelu Beverly Wilshire. To tylko błyszczące szkiełka, dziecinko. Kiedy ten Blackburn pojawi się znowu, pewnie będzie chciał ci sprzedać mapę pokazującą drogę do kopalni.
Erin patrzyła na słuchawkę, którą właśnie odłożyła, a echo spokojnego głosu Matthew Windsora wciąż brzmiało jej w uszach. Słowa ojca ją zirytowały. Jakaś część jej świadomości zgadzała się z nimi. Inna część wierzyła, że kamienie nie są fałszywe, bo przecież Cole Blackburn wydawał się taki prawdziwy.
Aż nazbyt prawdziwy.
Klnąc stłumionym głosem, Erin odwróciła się od telefonu.
Windsor wypowiedział jeszcze kilka zdań pobłażliwym, ojcowskim tonem i w końcu obiecał, że „przeprowadzi dyskretny wywiad w Waszyngtonie”, żeby zaspokoić ciekawość Erin. Kiedy – a raczej jeśli – się czegoś ciekawego dowie, zadzwoni. Nie spierała się z nim; jako starszy oficer Centralnej Agencji Wywiadowczej, ojciec miał dostęp do wszystkich rządowych baz danych, począwszy od FBI, a skończywszy na Departamencie Badań Geologicznych.
Telefon zadzwonił dwadzieścia minut później. Kiedy tylko Erin podniosła słuchawkę, Windsor zaczął mówić pośpiesznie i zwięźle.
– Opisz Cole'a B1ackburna – polecił.
– Duży – zaczęła Erin, przypominając sobie określenia, jakie jej się nasuwały, kiedy patrzyła na geologa. – Większy nawet niż Phil. Ale nie otyły. Mocno zbudowany. Muskularny. Rasa biała. Amerykański akcent. Inteligentny. Pewny siebie. Sprawnie się porusza. Czarne włosy. Szare oczy. Wyraźnie zarysowane usta, uśmiech trochę krzywy. Ledwo widoczna blizna po lewej stronie podbródka. Małe blizny na dłoniach. Aha, dłonie duże. Długie palce. Nie nosi obrączki ani sygnetu. Ubranie drogie, ale nie wyszukane. W ogóle nie ma w nim nic wyszukanego. W sumie, podejrzewam, że byłby groźnym przeciwnikiem.
Windsor mruknął coś pod nosem.
– Masz dobre oko. Doskonale opisałaś B1ackburna.
– Nie zapominaj, że jestem fotografikiem. Muszę umieć patrzeć, bo tak zarabiam na życie. – Erin zamilkła i czekała. Odpowiedziało jej milczenie. – Co się dzieje, tato? Czy Cole B1ackburn to oszust?
– Nie mogę o tym mówić przez telefon, dziecinko.
Erin poczuła ukłucie złości. Wynikało ono częściowo z tego, że źle się czuła w świecie, którego unikała przez siedem lat, ale przede wszystkim wynikało z jeszcze dawniejszych wspomnień o tym, jak ojciec nie dopuszczał jej do swojego świata, tajemniczego świata wywiadu i kontrwywiadu.
– Czy Blackburn pokazał ci jakiś dokument?
– Tylko siebie. Jak sam stwierdziłeś, dość dokładnie go obejrzałam. Czy mam uwierzyć w to, co mi powiedział?
– Dziecinko, nie mogę…
– Tak czy nie? – przerwała mu Erin. – Jedno słowo.
– To nie takie proste. Jutro przyjadę do Los Angeles. Wtedy o tym porozmawiamy.
Erin spojrzała na telefon, jakby nagle wyrosły mu rogi.
– Przyjedziesz do Los Angeles?
– Nie dziw się tak. Nie widziałem cię od prawie roku. – Jego głos się zmienił, stał się twardszy. – Żebyśmy się nie minęli, czekaj na mnie w pokoju hotelowym. Niech przynoszą ci posiłki na górę. Odpocznij sobie. Słyszysz mnie, dziecinko?
– Tak. – Erin zrozumiała, że ojciec nie chce, żeby opuszczała pokój. – Ale wcale mi się to nie podoba.
– Ja też nie jestem tym zachwycony – odparł sucho.
Minęła długa chwila, zanim Erin znowu się odezwała.
– Dobrze. Kiedy przyjedziesz, zastaniesz mnie na miejscu.
– W pokoju.
– W pokoju – potwierdziła przez zaciśnięte zęby.
Rozległ się syk powietrza, jakby Windsor odetchnął głęboko i z ulgą.
– Dzięki. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Kocham cię, dziecinko.
Zanim Erin zdążyła odpowiedzieć, połączenie przerwano.
Ojciec wiele razy powtarzał, że ją kocha, ale przez ostatnie siedem lat nigdy nie czekał, żeby usłyszeć, czy ona odwzajemnia to uczucie.
Wolno odłożyła słuchawkę i zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju. Zapaliła światło, odcinając się od ciemności za zaciągniętymi zasłonami. Zastanawiała się, dlaczego ojcu tak bardzo zależy, żeby została w hotelowym apartamencie. Może jutro jej to wyjaśni. A może nie. Całe życie spędzał w gabinetach luster, które budują państwa, żeby wprowadzać się nawzajem w błąd. Ostrożność stała się jego drugą naturą. Większość czasu spędzał w niewiadomych miejscach. Do tego, gdzie przebywa, nie mógł się przyznać ani żonie, ani córce, ani nawet synowi, który też został pracownikiem CIA.
Erin rozumiała wymogi pracy ojca, ale bardzo jej nie lubiła, nie tylko dlatego, że przez nią doznała tylu krzywd, ale też ze względu na efekt, jaki to zajęcie wywierało na inteligentnym, troskliwym i ludzkim mężczyźnie, właśnie takim jak on. Prowadzenie sekretnych wojen oznaczało sekretne życie, które niszczy zaufanie między ludźmi. Erin pragnęła ufać ojcu, tak jak chciała ufać całemu światu.
Ale taka ufność nie jest najinteligentniejszym sposobem na życie i można przez nią zginąć, i to okrutną śmiercią. Ona miała szczęście. Następnym razem może nie przeżyć.