124153.fb2
— Zgadza się — odpowiedział tamten prostując się nerwowo na siedzeniu.
— Kto jest mistrzem świata w wadze ciężkiej?
— Mike Frazier. A co?
— Z kim wygrał walkę o tytuł? Kto był przed nim?
Urzędnik zacisnął usta.
— Hm, to już tyle lat temu. Nie pamiętam. Ale mógłbym to chyba sprawdzić.
Gus ochłonął powoli. Odwrócił się bokiem i popatrzył na domek, trawnik, klomby, ścieżkę, krzew róży, sadzawkę pod wierzbą…
— Nieważne — rzucił i ruszył w kierunku domu, a wiropłat wzleciał kołysząc się niepewnie.
Telewizor huczał. Gus sprawdził stan meczu.
Poszło szybko. Halsey miał jak na razie jedną bombę, a miotacz Gigantów spisał się prawie równie dobrze. Był remis 1:1, ostatnia zmiana w dziewiątej rundzie, Giganci byli w obronie. Kamera zjechała na twarz Halseya.
Halsey popatrzył na odbijającego bez cienia zainteresowania, obrócił się i rzucił końcową piłkę.